Wesele Dworzyszcze Wola Kasia & Szymon

Była końcówka sierpnia i pachniało latem. Żar lał się z nieba, ale halo! Nie narzekam w żadnym wypadku. Bo to był jeden z tych ślubów, który zapada Ci w pamięć głęboko i wspominasz go jeszcze długo. Zaczęliśmy w Krakowie, w mieszkaniu Kasi i Szymona, towarzysząc Jej w przygotowaniach. Na które omal się nie spóźniłam, mimo, że jak zwykle wyjechałam z domu z godzinnym zapasem. Ile stresu się najadłam, to moje. Ale do rzeczy!  

Make up’y, telefony, ubieranie sukni, first look – wszystko działo się szybko. Ale zwolnili w najważniejszym momencie. Ona wyglądała zjawiskowo, On zapatrzony w Nią jak w obrazek. Były czułe gesty, pełne miłości spojrzenia, aż w końcu wyczekiwane „tak”. Wyszli z kościoła z przytupem, gotowi na najlepszą imprezę swojego życia. A nastawienie mieli odpowiednie, jeśli miałabym określić jednym przymiotnikiem jak było później, to zdecydowanie byłoby to „intensywnie”.

Miejscówka, jak wszystko inne tego dnia, też wyjątkowa. Dworzyszcze Wola. Czyli cegła, drewno i duże przeszklenia na malowniczym wzniesieniu, otoczonym polami i łąkami. To, jaki nastrój nastał tam po zmroku, gdy włączono zewnętrzne oświetlenie ciężko opisać słowami. Próbowałam przedstawić to w kadrach, ale pozostawiam Waszej ocenie czy mi się udało.

To był taki dzień, że nie można było się zatrzymać, by czegoś nie przeoczyć. Nie mam pojęcia jak to się stało, że za chwilę wybiła północ i pakowałam się w drogę powrotną. Gdyby nie zmęczenie po całym dniu intensywnej pracy, zostałabym z Nimi na parkiecie, czekając na poranną mgłę.